sobota, 19 października 2013

Rozdział 3

Długo mi zeszło żeby napisać ten rozdział.  Niestety dalej jest nie kompletny. Na wytłumaczenie się mam to to, że mój laptop dostał Cruciatusem, a mili panowie z serwisu chyba Imepriusem bo jakoś specjalnie im się nie spieszyło ( 5 tygodni) -,-  A wena a raczej jej brak też mi jakoś nie pomagała…. Nie mam pojęcia ile już czasu minęło mam nadzieję, że jeszcze ktoś to przeczyta :)


http://www.youtube.com/watch?v=Mhj15W23IjA&autoplej=0&kolorek=b4f3df&typek=3


Oparła się plecami o drzwi gabinetu dyrektorki. Te lekko trzasnęły i się zamknęły.
Zamknęła oczy i pozwoliła, by myśli zamieniły się jej w obrazy.
Zobaczyła siebie. Miała trzynaście lat i uczyła się pierwszej melodii na skrzypcach. Grała (raczej rzępoliła) “Wlazł kotek na płotek”. Zaśmiała się. Początki zawsze były trudne.
W tym samym dniu, gdy dostała instrument, razem z mamą przygarnęły kota Groszka. Był on cały szary w ciemniejsze paski. Był u nich dość krótko a zdobył on serce Lex.  Jednak kocisko miało swoje lata i niestety po paru dniach nadszedł kres jego dni. Najgorsze było to, że to Lex była świadkiem jego śmierci. To było okropne. Stał się taki… inny. Jakby nie on. Jego dotąd kocie oczy zamieniły się w… pionowe paski! Zaczął pomrukiwać coś niezrozumiałego (nie, żeby wcześniej potrafił mówić) ale zaczął… syczeć?! zupełnie jak wąż. Stał się wtedy taki szalony. Znikąd pojawił się na niej,  wydrapał pazurem znak na jej udzie i zeskoczył tak szybko jak na nią wskoczył. Położył się w swoimi legowisku, po czym zatonął w “wiecznym śnie”.  
W jednej chwili straciła przyjaciela i zyskała sączącą się bez końca ranę. Gdyby nie szybka pomoc mamy na pewno wykrwawiłaby się na śmierć.  
Nie mogła uwierzyć. Bała się dyrektorki bardziej niż (jak później stwierdzono po długich badaniach) wściekłego kota. Co było gorsze wyrzucenie ze szkoły czy kot, który mógł zabić?! Uśmiechnęła się do siebie z własnej głupoty. Włożyła ulotki do torby. Spojrzała na zegarek. Miała dziesięć minut do rozpoczęcia lekcji.
Może jeszcze zdążę- myślała- Przecież wcześniej też myślałam, że się spóźnię, a jednak !. - uśmiechnęła się raz jeszcze. Po co ona mnie w ogóle wezwała! Chyba wie, że mam dzisiaj zajęcia. Przełożyła torbę przez ramię. Pokrowiec ze skrzypcami wzięła do ręki i pobiegła w głąb korytarza. Przelotem widziała czyjeś oczy. Zatrzymała się. Omiotła spojrzeniem najbliższe otoczenie ale nikogo nie zauważyła.
Popędziła przez hol. Pani Aldona Pumpernikiel sprzątała właśnie podłogę przy drzwiach schowka. Lex chciała przejść wzdłuż ścian aby bardziej nie pobrudzić podłogi.  Pamiętała jak sprzątaczka potraktowała ją gdy poszła przez środek podłogi. W przelocie wybełkotała do woźnej coś w rodzaju “Dzień Dobry”. Ta się odwróciła się, spojrzała na nią i mruknęła do siebie “Ta dzisiejsza młodzież. Na nic nie ma czasu. Gdy ja byłam w jej wieku…” i wróciła do pracy. Lex wbiegła po schodach na pierwsze piętro.
Gdy już była na ostatnim schodku, zgięła się w pół i oddychała głęboko.
Uuu.. dziewczyno chyba będziesz musiała zacząć częściej chodzić na treningi. - pomyślała i zaśmiała się od razu.
Uff- powiedziała i wyprostowała plecy. - Nie no... Serio zabierz się w końcu za siebie…
Wzięła ostatnie dwa wdechy.
- Zaczekaj! - usłyszała głos za sobą. Automatycznie się odwróciła ale na dole nikogo nie zauważyła.
- Głupcze. Co ty robisz? Przecież jeszcze cię usłyszy! - usłyszała donośny szept.
- Ciii….
Rozglądnęła się ale nikogo w pobliżu i na dole nie było.
Pewnie mi się zdawało.. Ale gdzie jest Pumpernikiel?! -pomyślała. - Może coś jej się stało. Usłyszała jeszcze dźwięk stawianego wiadra.
Myślałaś że będzie w jednym miejscu myć?! - zaśmiała się
Beżowa ściana z kwiecistymi ornamentami wypełniała przestrzeń saloniku na piętrze. Największe wrażenie sprawiały tu ponad dwumetrowe białe drzwi. Dziewczyna często tu przychodziła przed czasem aby podejrzeć baletnice z sąsiedniej sali.
Nie czas teraz na wspomnienia- ostro powiedziała w myślach
Podeszła do drzwi i sięgnęła po mosiężną klamkę. W chwili muśnięcia poczuła zimno przenikające do palców. Odruchowo cofnęła rękę. Złapała raz jeszcze tym razem jednak przez bluzę.
Ahh ….. jaka ja mądra -mruknęła.
Drzwi otworzyły się a rażące światło dobiegające z sali poraziło ją. Szybko zamknęła powieki. Za mocno, bo teraz jej leciały łzy.
-Auuua - powiedziała. Zamknęła drzwi.
Co tam mogło być?

sobota, 27 lipca 2013

Patronus #2

Założyłam na facebook'u stronę :D ŚwistoKlik Zapraszam do lajkowania :) Jak już lajkniecie to zaznaczcie "Otrzymuj powiadomienia". Będzie wiedzieć gdy coś opublikowałam na stronie :D
Pasek facebook'a znajdziecie po lewej stronie jako widżdżet :)

Rozdział Trzeci ma zarysowaną fabułę. Muszę jeszcze dopracować fabułę i spisać ją. Myślę,że w następnym tygodniu na pewno już będzie :D

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 2

Przepraszam, że tak długo. Miałam ten rozdział gotowy od 2 tygodni ale nie miałam czasu, żeby go wstawić :(


W środku było bardzo jasno, chociaż nie było tutaj lamp. Naprzeciw niej stał mahoniowy stolik zawalony różnymi szpulkami, kordonkami i innymi. Za stolikiem wisiały fotografie. Na jednym z nich była kobieta o blond włosach sięgających do ramion. Miała najwyżej dwadzieścia lat.
Lex przyjrzała się jej rysom twarzy. Zupełnie jakby ją już kiedyś znała. Miała delikatny nos, lekko różowawe policzki i zielone oczy. Takie jak ona. 
Patrzyła dalej z zaciekawieniem na zdjęcie, dopóki telefon jej nie zadzwonił.
-Halo? - powiedziała 
-Lex musimy się spotkać
-Ok... Kiedy?
-Kiedy możesz?
-Teraz nie bo mam niedługo lekcję gry na skrzypcach...
- A jutro?
- Zobaczę.. -odparła szybko Lex- Agnes jutro zadzwonię do ciebie. Dobrze?
- OK. Pa..
- Cześć
Lex jakby nie kontaktowała ze światem... Patrzyła przez dziesięć minut ciągle w to samo zdjęcie.
Nie to nie możliwe
Dobra po co tu przyszłaś- pomyślała i przeniosła wzrok gdzie indziej. Dziewczyna przeszła parę kroków, minęła starą komodę, etażerkę, na której stał piękny stojak ze świecami. Po prawej stronie stała lada z częściami do kolczyków, a za nią stojak z gotową już biżuterią.  Dalej za nimi były półki z różnymi kolorami i rodzajami wełny, a obok nich z materiałami. 
Lex zatrzymała się przy bocznej ścianie. Całą jej powierzchnie zajmowała mulina. Jeden rząd cytrynowa, następny kanarkowy, kolejny żółty i tak odcienie ciągnęły się w dalszą część sklepu. 
To chyba największa kolekcja muliny-pomyślała- o i jakie tanie

Podbiegła pod nią i wzięła po kilka kolorów: karmazynowej, żółtej, szmaragdowej i błękitnej.  W domu zostało jej jeszcze kilka innych kolorów. Wiedziała co już z nich zrobi. 
Wyciągnęła portfel i podeszła do kasy ale nikogo tam nie było.
-Halo!- krzyknęła- Jest tu ktoś? 
Odeszła parę kroków od kasy kierując się w stronę drugiego pomieszczenia.
Usłyszała jakiś huk za sobą. Obróciła się powoli. Wzdrygnęła się. Przed nią stałą ta dziwna dziewczyna Inés.
- Cześć! – powiedziała jej na powitanie- Miło że wpadłaś… To będzie 5.20 tych no jak się nazywają – sięgnęła do kieszeni beżowego płaszcza i wyciągnęła kartkę- Euro. Tak to będzie 5.20 Euro. – Poszła w stronę kasy. – No chodź
Lex podeszła.
Co ona tutaj robi?
- Co tu robisz? – zapytała Inés
- Ja? – powiedziała nieco zdziwiona- Ja tu pracuję. To mój sklep. – i wskazała głową na pomieszczenie.
Lex wyciągnęła z portfela pieniądze i podała je Inés. Kobieta wzięła je i wsadziła je do kasy.
- Już nauczyłam się nią posługiwać - powiedziała z uśmiechem pokazując ręką na kasę. 
Dziewczyna czuła się niezręcznie koło Inés, więc szykowała się do wyjścia. Omiotła spojrzeniem cały sklep. Zatrzymała go na fotografii.
- Kto to jest? - zapytała właścicielkę sklepu
- Kto? - podeszła do klientki - A to- uśmiechnęła się - To moja mama. Jasmine, nie wiem jak wygląda teraz. To jedyne co pozostało mi po niej.
- Ale ona wygląda jak moja mama... - powiedziała po dobrej chwili Lex
- Bo jest naszą mamą- odparła Inés
- Jak to? - zapytała zdumiona Lex - Jest bardzo podobna do mojej mamy ale to nie może być ona tutaj! 
- Nie wiem jak to było do końca. Tata nic mi nie powiedział do ostatniego tygodnia. Jak znalazłam to zdjęcie i jeszcze jedno. - wyciągnęła portfel i pokazała kolejne zdjęcie. Były tam cztery osoby. Mama Lex z nią (jak była jeszcze kilkuletnim dzieckiem), jakiś facet i dziewczynka. 
Mężczyzna miał najwyżej trzydzieści lat. Mimo zarostu Lex widziała jego uśmiech
- To nasz tata - powiedziała Inés pokazując palcem na zdjęcie.- A to ja miałam wtedy czternaście lat. Powiedziałabyś że byłyśmy kiedyś takie małe? 
- Zaraz skoro to jest NASZA mama to my jesteśmy siostrami.
- No tak przecież już ci to mówiłam
- A to jest mój ojciec? - zapytała wskazując na zdjęcie 
- Tak - odpowiedziała Inés- Nie pamiętasz go?
- Nie - powiedziała ze smutkiem Lex- Jedynie wiem, że był.
- Nic więcej?
- Nie. Naprawdę jesteś moją siostrą?
- Tak - powiedziała z entuzjazmem Inés- Zobacz to zdjęcie na stoliku to nie moje tylko mamy.
Lex poszła po zdjęcie. Porównała kobietę ze zdjęcia do tej co stała przed nią.
Obie miały włosy koloru ciemnego blondu. Takie samą twarz oprócz nosa. Nos Inés był trochę krzywy, a damy ze zdjęcia mały. Nie licząc tego szczegółu były takie same.
- I co? - zapytała po dłuższej chwili Inés
- Ty naprawdę jesteś moją siostrą - powiedziała Lex
Podbiegła do siostry i już się ściskały.
Mam siostrę. 
Zawsze chciałam mieć rodzeństwo. To było moje marzenie i okazało się po tylu latach, że już od dawna jest spełnione ale ja o niczym nie wiedziałam.
- Dlaczego ciebie nie pamiętam? -zapytała się Inés, gdy już przestały się przytulać
- Właśnie chcę się tego dowiedzieć. Musimy porozmawiać z nią. Obie. - odparła Inés - Zaraz o której będziesz wolna?
Lex zobaczyła na zegarek. Była 16.10. 
Jestem spóźniona! O nie!!! LEKCJA!!! - myślała Lex
- Muszę iść do szkoły- powiedziała do Inés
- To idź a później przyjdź tutaj to ustalimy czas. Ok?
- A dobra. Zostaję tutaj - powiedziała i usiadła w głęboko fotelu.
- Co? - zapytała Inés- Co powiedziałaś? Już do szkoły przecież skrzypce są dla ciebie najważniejsze. Wstawaj! 
- No tak ale nie zdążę już na zajęcia. Za długo z tobą rozmawiałam. - powiedziała 
- Znajdę coś co ci pomoże szybko dotrzeć - odparła Inés
- Wątpie. - mruknęła Lex
Kobieta poszła w stronę zaplecza, wyciągnęła z półki zakurzone pudło i postawiła je na blacie.
Szperała dość długo zanim znalazła odpowiednią rzecz. 
- Zamknij oczy - poleciła Lex
- Po co?
- Tak po prostu- powiedziała z uśmiechem - Nie ufasz mi?
Nie - powiedziała w myślach - przecież ja cię w ogóle nie znam.
Lex chciała już powiedzieć jej co myślała ale się powstrzymała. Teraz i tak się spóźni do szkoły. Dobrze pamiętała, że jej nauczycielka pani Torres nie toleruje spóźnialskich, jak już się tak zdarzyło to zawsze krzyczała na całą klasę “ Jak masz się spóźnić, to nie przychodź w ogóle!”. Nie słuchała tłumaczeń, a później tą osobę traktowała jak wiatr. 
- Trzymaj i nie otwieraj oczu- powiedziała do siostry Inés i wręczyła coś dziwnego. Co było twarde i śliskie. Dreszcze przechodziły jej po plecach, gdy myślała co to może być. Nie miała ochoty ich otworzy, więc ścisnęła je jeszcze bardziej. 
 Minęła ostatni zakręt i już była przed “Szkołą artystyczną Mrs Hopkins”. Pokonała całe 37 schodków i stanęła przed ogromnymi drzwiami sięgającymi do siedmiu metrów wysokości.
 Pchnęła drzwi ale te nie ruszyły. Spróbowała jeszcze raz ale dalej bez skutku. 
- Kurde! Co jest - pomyślała.
- Alohomora - dodała po chwili i się uśmiechnęła.
- Hej Lex! -usłyszała czyjś głos - Co jest? Czemu nie wchodzisz?
Lex obróciła się. Przed sobą zobaczyła dziewczynę o czarnych włosach i w piegach rozsianych po całej twarzy. To była Sophie. Jej koleżanka ze szkoły.
- Bo jest zamknięte - odparła
- Serio? - zapytała Sophie i pociągnęła za drzwi, a te bez żadnego oporu otworzyły się - Jednak otwarte. - uśmiechnęła się, po czym weszła do środka - Idziesz?
- Tak, tak. - powiedziała i poszła za koleżanką. 
Dziwne- myślała- przed chwilą próbowałam je otworzyć, a te nic... Dobra skup się masz
Było to ogromne pomieszczenie z wysokim sufitem, ozdobionym wielkim żyrandolem z kryształami. Beżowe ściany były obwieszone obrazami przestawiających wybitnych artystów.
- Dzień Dobry pani Hopkins - powiedziały chórem gdy przechodziły obok jakiejś pulchnej kobiety o krótkich, siwych włosach. Lex od kiedy chodziła do jej szkoły zawsze widziała ją uśmiechniętą ale i zarazem poważną. Kobieta była przy kości
- Dzień Dobry - odpowiedziała im - Panno Lex proszę za mną
Mruknęła coś na pożegnanie Sophie i  nieco zaskoczona poszła za dyrektorką szkoły. 
Ciekawe czego ona chce- myślała
Przecież nic nie zrobiłam. Kierowały się w stronę gabinetu pani Hopkins. Idąc długim korytarzem każda sekunda wydawała się nie mieć końca. W końcu dotarły na miejsce.
Dyrektorka otworzyła drzwi i gestem kazała Lex zająć miejsce na przeciwko jej biurka. 
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu. Ściany miały lekko lawendowy kolor pomieszany z kremowym.  
Niezbyt ciekawe połączenie - pomyślała Lex
- Lex zaprosiłam cię aby z tobą pomówić. - powiedziała pani Hopkins
- A o czym? - zapytała Lex
- O twojej przyszłości - odparła na co Lex lekko się uśmiechnęła.
Nigdy nie myślała co będzie robić w przyszłości, a teraz miała już wiedzieć. 
- Acha - mruknęła
- Więc czy chcesz dalej grać? - zapytała uczennicę
Dziewczyna miała zmieszaną minę. 
Po co miałaby tu przychodzić gdyby nie chciała grać. Chciała to powiedzieć dyrektorce ale wiedziała, że tak nie wypada. 
- Tak. -odpowiedziała krótko
- Dobrze - sięgnęła do szuflady biurka, wyciągnęła jakieś papiery i położyła je na stole-  Proszę cię żebyś się zapoznała z tymi szkołami. 
Lex wzięła do ręki ulotki. Przeczytała w myślach nagłówki
Royal College of Art, Glasgow school of Art, University of the Arts London, Sofaf nie do chyba Sowaf, nie to Sofaw. Obejrzała ulotkę z dziwnym napisem. 
- SoWaW -przeczytała na głos - Znam te trzy pierwsze ale ta szkoła SoWaW? 
Dyrektorka szybko zabrała ostatnią ulotkę. 
- A ta nie jest dla Ciebie to dla innego ucznia. 
Zapadła cisza. Lex uznała, że już czas żeby poszła. Wstała z krzesła i kierowała się w stronę drzwi.
- Lex proszę, zastanów się nad tymi szkołami.
- Dobrze pani Hopkins. - powiedziała. I dziewczyna wyszła z gabinetu.

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 1

-Plyp, plyp - zabrzmiał dźwięk z laptopa, leżącego na biurku. Blondwłosa dziewczyna podbiegła do niego, wzięła go i usiadła na łóżku. Spojrzała na monitor:

                   "Mary jest dostępna"

 Lex włączyła kamerkę i zadzwoniła do przyjaciółki. Zanim zaczęły rozmawiać zdążyła wyrzucić śmieci, wyprowadzić psa i ogarnąć trochę pokój.
- No cześć łizadro!! Co robisz??- zapytała, gdy odebrała połączenie
- Hej! A nic takiego... - odpowiedziała przytłumionym głosem
- Chyba zapomniała że wszystko widzę. - pomyślała Lex
- Co się stało?? - zapytała ją Lex
- Znaczy??
- Co się z Tobą działo??
- Aaaa... Nie chcę o tym rozmawiać....
- Czemu??
- Nieważne - pociągnęła nosem- Lepiej powiedz co u Was??
- A czyli ci jeszcze nie powiedzieli...
- Kto??
- Przez te trzy tygodnie, gdy Cię nie było w szkole, jak nie wiedziałam co się z Tobą dzieje, gdy nie odbierałaś moich telefonów, sms-ów, i wiadomości i połączeń na skypie. To- odchrząknęła-.... nie wyobrażasz sobie co się przez ten czas działo- zaczęła opowiadać z entuzjazmem- Ann jest u dziadków od środy, coś z jej rodzicami jest nie tak....
- Lex...
- Zaraz mi powiesz bo stracę wątek.. Ok? - ciągnęła dalej- Mama Alice urodziła, ma teraz jeszcze braciszka i siostrzyczkę. Czy to nie cudowne?? Sama bym chciała mieć rodzeństwo..
- Lex ja.. - zaczęła Mary
- Brandon jest z Sarą, a  w ogóle to dalej mi nie powiedziałaś co się z Tobą działo- Lex mówiła dalej jak najęta
- CHOLERA! LEX!! - krzyknęła Mary- Właśnie miałam Ci powiedzieć. Możesz mnie posłuchać przez chwilę...
- Tak - odparła
- Pamiętasz jak mówiłam Tobie o NIM??
- Chodzi Ci o CWSW??
- Tak, więc na kółku teatralnym trzy tygodnie temu dostaliśmy oboje role on Fitzwilliam'a Darcy'ego ja Elizabeth Bennet...-wzięła głęboki oddech
- To chyba dobrze..
- Tak. Dostaliśmy scenariusz spektaklu, mieliśmy go przeczytać i zagrać ostatnią scenę - pociągnęła nosem
- I co dalej...
- Czytałaś "Dumę i Uprzedzenie"?? Wiesz co jest w ostatniej scenie??
- Nie za bardzo... Zgaduję że scena pocałunku, tak??
- Brawo..- odpowiedziała przytłumionym głosem
- Więc w czym problem? Nie pocałowałaś go?
- Pocałowałam... Ale, ale - rozpłakała się
- Ale co? - dopytywała się Lex
- Później.. - mówiła przez łzy- Po kółku, wracaliśmy razem.  Gdy byliśmy pod jego domem, zaprosił mnie do siebie, żebyśmy przećwiczyli scenariusz ale odmówiłam mu i pożegnałam się...
- Czemu?
- Bo tam czekała jakaś dziewczyna, więc co miałam zrobić?
- Nie wiem może wejść..
- Ty nie rozumiesz..
- To mi wytłumacz!
- Jak odchodziłam to oni się obściskiwali.....
- Aua.
- Właśnie - płakała
- Co przez te tygodnie robiłaś?
- Szukałam jakiegoś gimnazjum
- Przez trzy tygodnie??
- Tak wyszło...
- A on nie zadzwonił??
- Ha - uśmiechnęła się przez łzy- Dzwonił... Czy on myślał że ja odbiorę?
- Tjaa... Chcesz o tym wszystkim pogadać?? - zapytała, po czym podniosła się z łóżka i położyła komputer na biurku.
- Słuchaj...muszę.. już... lecieć.-powiedziała pakując rzeczy z półki ... do torby
- Tak nawet nie wiesz jak bardzo...- po czym dodała po chwili- Ale kiedy??
- Dzisiaj nie mam jak zaraz będę miała trening...- usiadła na chwilę- ....może jutro. Masz czas??
- Tak ale wiesz to nie jest rozmowa na...
- Przepraszam ale muszę już wychodzić.... Coś wymyślimy..
- Lex...
- Do jutra


Lex włączyła "niewidoczny" na skypie,wstała z fotela. i zaczęła krążyć po pokoju.
- Muszę coś wymyślić- powiedziała na głos
- Myśl, Lexie myśl- zabrzmiał głos z laptopa.
- Co.. - obejrzała się.
W pokoju nikogo nie było.
- Pewnie się przesłyszałam- powiedziała na głos
- Nie pierwszy i nie ostatni...
- Co do jasnej... - obróciła się w stronę głosu
- Aaach!-wyrwało jej się - To ty Daniel ... Hej
- Cześć A kogo się spodziewałaś?- powiedział męski głos
- Zgadnij!- odparła- Może twojej siostry- uśmiechnęła się i usiadła
- Wystraszyłaś się mojej siostry?!
- No powiedzmy, że... trochę tak?
- A co takiego zrobiłaś?
- Chciała mi coś powiedzieć, a ja jej powiedziałam że idę na trening i dałam na niewidoczny..
- Czemu?
- Tak jakoś wyszło...
- Ale ty nie masz dzisiaj treningu...
- No nie mam.. - powiedziała Lex- A ty skąd wiesz? -dodała po chwili namysłu
- Ja.. no ... tego... - chłopak oblał się rumieńcem
- Ha i tłumacz się - Lex uśmiechnęła się
- Ja... - w jego głosie można było poczuć nutkę zażenowania - To.. ja już pójdę..
- Dobra ok..-odparła beztrosko Lex- NIE!! CZEKAJ!! - ostatnie dwa słowa prawie wrzasnęła
- No...
- Podaj mi swój adres...
- Ok ale po co? - zdziwił się
- Po ... - drugą część zdania powiedziała już w myślach
- Lexie co ty...
- Po prostu podaj... - nie dała mu dokończyć
- Mój adres to Tajemnica Zielonego Przylądka - powiedział Daniel
- Co! To jest taka ulica?!
- Tak - odparł Daniel nieco zdziwiony
- Dobra a jak się do Was dostanę??
- Nie wiesz jak?
- A niby skąd?! Jakim metrem mam do Was przyjechać?
- Metrem! U Nas nie ma metra...
- A tramwaje....
- Nie
- Autobusy?-zdziwiła się- To jak mam się...
- Wiesz co.. podaj mi swój adres to przyjdę po Ciebie. Tak chyba będzie łatwiej...
- Ok. Landfield, Madison Street 10 Masz?
- Tak
- To...  Kiedy przyjedziesz?
- Jutro ok. 10 rano
- Dzięki wielkie, do jutra..
- Pa Lexie.
Daniel wylogował się.

Znowu Lexie!! Nazywam się Lex nie Lexie!! Kiedy to on w końcu to zrozumie! Chociaż to nawet ładnie to brzmi. Uśmiechnęła się do siebie i wyłączyła komputer.
Spojrzała na zegarek!
- Bosz.. Już wpół do trzeciej - powiedziała-Spóźnię się....
Porwała torbę i wybiegła na ulicę.
Od czasu gdy rodzina Mary się wyprowadziła nie była u niej w domu. Wcześniej tego nie zauważyła, bo prawie codziennie się spotykały w szkole, a później szły do Lex.
- Ciekawe gdzie teraz mieszka? Jak wygląda jej dom i Jak się tam dostanie? - myślała - I co się stało?!
 Rozbrzmiała muzyka. Lex sięgnęła do kieszenie po komórkę.
- Halo? ?  - zapytała gdy odebrała
- Lex! Odwróć się!!
Dziewczyna obróciła się na pięcie. Spory kawałek biegła do niej jakaś dziewczyna.
- Tak? O co chodzi? - zapytała gdy dziewczyna się do niej zbliżyła. Dziewczyna była blada, ciemny blond włosy z jaśniejszymi pasemkami, miała co najmniej dwadzieścia lat. Jej twarz była idealna, nie owalna nie pociągła idealna. Była ubrana w białą sukienkę w przeróżne kwiatki, sięgającą do kolan i buty na koturnach, które jeszcze bardziej wydłużały jej długie nogi.
- Lex. To ja.
Lex miała zdumioną minę.
- Czyli kto?- zapytała niepewnie
- Inès. Nie pamiętasz mnie?
- A powinnam? - odpowiedziała półżartem
- No tak przecież jestem twoją siostrą
- CO? 
* * *

- Siostrą? Ja nie mam siostry, nie mam brata, ja w ogóle nie mam rodzeństwa.- odpowiedziała krótko- Przepraszam ale śpieszę się. - odeszła parę kroków
- Idziesz na lekcję
Lex zatrzymała się. Odwróciła się w stronę dziewczyny. Patrzyła jej prosto w oczy, w jej szare oczy.
- Nazywasz się Lex Bluth, właśnie idziesz na lekcję gry na skrzypiec i masz przyjaciółkę Mary. - powiedziała Inès 
- Skąd to wiesz?- zapytała- Śledzisz mnie?
- Nie po prostu się dowiedziałam nieco o tobie...
- Po co? - zapytała Lex wyraźnie zastraszonym głosem
- Chciałam Cię poznać moją młodszą siostrę tyle...
- Ale ja już Pani mówiłam, że ja nie mam siostry!! - krzyknęła Lex 
Odwróciła się szybko na pięcie i pobiegła przed siebie, zostawiając tą całą Inès daleko w tyle.
- Nie to nie może być prawda. Ona nie może być moją siostrą.- pomyślała- Dobra skup się teraz na treningu. Pamiętaj co mówiła trenerka. Ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć, a przy tym upale mamy pić dużo wody. No jasne, z tego wszystkiego zapomniałam o wodzie.
Minęła właśnie ostatni zakręt prowadzący do “Statku” - bloku mieszkalnego, gdzie były też różne sklepy. Weszła do jednego z nich. 
- Dzień Dobry. -powiedziała do ekspedientki
- Dzień Dobry. Co podać? - odpowiedziała
- Poproszę wodę pomarańczową, gruszkę i tabliczkę mlecznej czekolady.
- 10.99
Lex sięgnęła do pokrowca i wyciągnęła portfel. Zapłaciła i spakowała zakupy do torby, po czym wyszła. 
Minęła parę sklepów, przyglądając się nim. Jeden był spożywczy. Miał powystawiane przeróżne warzywa i owoce przed drzwiami. Następna była apteka, kolejny był sklep zoologiczny, a dalej była nowo otwarta pasmanteria.
W jej oknach wisiały białe, koronkowe firanki z zaczepioną muliną, i zrobionej z niej bransoletkami. Dziewczyna spojrzała na szyld z napisem Pour Vous.  
- Nie było jej tu wcześniej - pomyślała Lex. 
Wyciągnęła komórkę. 
- Do lekcji mam jeszcze czterdzieści minut jeszcze zdążę się rozejrzeć- pomyślała po czym weszła do środka.